Najlepsza odpowiedź
Andrew Cherng, założyciel Panda Express, powiedział, że nigdy nie otworzy ekspresu panda w Chinach. Ponieważ konkurencja jest ostrzejsza, a smak nie pasuje do chińskiego.
Panda ma słynne potrawy, takie jak kurczak pomarańczowy, pierś kurczaka szparagowego, wołowina pekińska, pierś z kurczaka z miodem i sezamem i tak dalej. Co do cholery? Chińczycy nigdy nie słyszeli tych potraw. Może Amerykanin powie: „Smak kurczaka generała Tso jest wyśmienity.” Przykro mi, w Chinach żadna restauracja nie powinna sprzedawać kurczaka generała Tso. Ponieważ to danie można jeść tylko w Ameryce i innych zachodnich krajach.
Niektóre inne dania, takie jak kurczak Kung Bao, to pyszne jedzenie w Chinach. Ale smak nie jest taki sam jak w Chinach. Są słodsze i zawierają więcej oleju niż kurczak Kung Bao w Chinach.
Podsumowując, większość Chińczyków nie lubi potraw w Panda Express, ponieważ są one zbyt słodkie, tłuste i smażone. Smak tych potraw jest stworzony dla Amerykanów. Pan Andrew Cherng jest więc bardzo sprytny, jego potrawy pasują do amerykańskich, a nie chińskich.
Swoją drogą, Chiny też nie mają ciasteczek z wróżbą.
Odpowiedź
OP, przepraszam za anonimowość, ale biorąc pod uwagę stosunkowo niewielki świat branży restauracyjnej, będę musiał być anonimowy, aby odpowiedzieć na Twoje zapytanie.
Moje doświadczenie:
Od 15 lat jestem dyrektorem ds. Marketingu w branży restauracyjnej. Zajmowałem wysokie stanowiska w marketingu w 5 z 20 największych krajowych sieci restauracji i pomogłem założyć 2 wschodzące marki restauracji szybkiej obsługi.
Moje doświadczenie z Panda:
Podobnie jak wiele osób, które odniosły pewne sukcesy w branży, kilkukrotnie skontaktowali się ze mną rekruterzy Panda Restaurant Group (PRG). Do zeszłego roku grzecznie odrzucałem ich oferty połączenia. Nie wiem, czy zostałeś zatrudniony, czy aplikowałeś bezpośrednio, ale moje doświadczenie w dużej mierze odzwierciedla Twoje. W zeszłym roku rozmawiałem z rekruterem PRG i po początkowo bardzo przyjemnej rozmowie wstępnej zgodziłem się rozpocząć oficjalny proces rekrutacyjny. Mój rekrut chciał zgłosić mnie na Sr. Dir. poziom roli w zarządzaniu marką. Aby przygotować mnie do mojej pierwszej rozmowy z wewnętrznym zespołem HR, powiedziała, że wyśle mi listę zasobów do przejrzenia. Była to lista ponad 20 linków i załączników. Żaden z nich nie dotyczył marki, jej pozycjonowania, produktów ani strategii marketingowej. Wszyscy opowiadali o tym nonsensownym pomieszaniu słów; większość z nich jest bezpośrednio o Landmark lub jest z nią silnie powiązana.
W moich dalszych rozmowach z rekruterem i późniejszych rozmowach na miejscu z ich wewnętrznym zespołem HR oraz kierownictwem wyższego szczebla ds. marketingu i produktów, oceniłbym że około 10\% czasu spędziliśmy na omawianiu mojego doświadczenia zawodowego i przemyśleń na temat marki Panda, a 90\% na omawianie mojego życia osobistego i zasad przywództwa w tej kultowej kulturze skupionej wokół Landmark. Zgłosili również na ochotnika osobliwe „przełomy”, których doświadczyli pracując w PRG i uczestnicząc w Landmark. Jeden z kierowników wyższego szczebla – nie żartuję – powiedział mi, że PRG i Landmark pomogły jej rozpoznać, że powodem, dla którego nie odniosła sukcesu w swojej poprzedniej karierze, był fakt, że nigdy nie wybaczyła swojej matce rozwodu z ojcem, kiedy była nastolatką. Chętnie powiedziała mi, że uczestnicząc w programie, dojdę do podobnych przełomów emocjonalnych, co pozwoli mi odnieść sukces w karierze.
Byli też dziwnie skupieni na tym, co nazywali „przejściami”. Byli tylko nieznacznie zainteresowani jednym z osiągnięć. O wiele bardziej interesowało ich, kiedy i dlaczego ktoś miałby dokonać zmiany pracy. Na przykład byli naprawdę zdziwieni, że 10 lat po rozpoczęciu mojej kariery opuściłem stanowisko starszego kierownika działu marketingu w dużej sieci, aby dołączyć do kilku byłych kolegów, aby stworzyć nowy startup. Byli też dziwnie zafiksowani na fakcie, że nie zdobywałem tytułu MBA aż do 8 lat mojej kariery i chcieli, żebym zbadał, jakie blokady emocjonalne spowodowały, że „opóźniłem” moje studia magisterskie.
Otrzymałem tymczasową zgodę, powiedzmy, po kilku rundach rozmów, które trwały 3 miesiące. W tym momencie jechałem tylko, żeby zobaczyć, jak bardzo szalone są rzeczy. Ostatnim krokiem była rozmowa z CMO (córką właścicieli) i właścicielami. Nigdy nie dotarłem do tego etapu. W ostatnim wywiadzie wielokrotnie pytano mnie, jak chętnie „zaprosiłbym” moich kolegów, podwładnych, a nawet przyjaciół do udziału w Landmark. Powiedziałem im, że będę musiał sam uczestniczyć w programie, zanim będę mógł zdecydować, czy polecę go innym. To nie była odpowiedź, której szukali.Dzień później otrzymałem telefon od mojej rekruterki, w której poinformował mnie, że zespół jest zaniepokojony blokadami emocjonalnymi, które mam w Landmark, i że zdecydowanie zaleciła mi wykazanie się większą otwartością na ten proces. W tym momencie musiałem go po prostu zamknąć za pomocą tej organizacji Loony Tunes. Podziękowałam wszystkim za poświęcony czas i dałam im do zrozumienia, że nie sądzę, by to pasowało kulturowo. Jestem pewien, że jestem na jakiejś czarnej liście zakopanej gdzieś w bunkrze.
Odpowiedź Andrew H. Karpa absolutnie ją przydaje.
Mówiąc bardziej praktycznie, myślę, że ich strategia marketingowa to wszędzie i, jak na markę wartą wiele miliardów dolarów, całkowicie pozbawioną wyrafinowania lub niuansów. Spójrz, właściciele są bardzo bogaci. Oczywiście zrobili dla siebie niesamowicie dobrze, ale ich sukces też w pewnym sensie im się przydarzył – we właściwym czasie, we właściwym miejscu. Gdyby zaczynali dzisiaj, nie sądzę, aby odnieśli 1/10 swojego sukcesu. Żyją teraz w swego rodzaju komnacie echa, podobnej do tej, jaką ma dobrotliwy dyktator, w której ci, którzy nie subskrybują wybranych przez nich programów społecznych, nie czekają na swój świat.
Podsumowując, uniknąłeś kuli .